Fragment rozdz. XI

„Następnego dnia przyniosłem do baru dwa pudełka. Pierwsze pięknie opakowane z kolorową kokardą. Drugie szare i zwykłe.

– Masz cały wieczór, żeby wybrać – powiedziałem. – Ale nigdy nie powiem ci, co było w tym, które zabiorę z powrotem.

– A co mogę zrobić, – próbowała być seksowna – żeby dostać oba?

– Nic. I tak nie dostaniesz.

Przez dwie godziny obserwowałem ją. Była jakby nieobecna. Obsługiwała kolejnych podpitych klientów, myła naczynia, ścierała blat. Ale co chwila jej wzrok, jakby ściągany magnetyczną siłą, wracał do pudełek. Gdy wracałem z toalety, zobaczyłem, że podnosi oba, próbuje nimi potrząsać, nasłuchiwać.

Była coraz bardziej poirytowana.

– Nie chcę żadnego – powiedziała, gdy już zbierałem się do wyjścia.

– Uczciwe postawienie sprawy – zaśmiałem się i podniosłem oba pakunki.

– Nie, niech pan zaczeka – złapała mnie za ręce. – Biorę to – przyciągnęła do siebie pudełko z kokardą.

– Proszę bardzo – sięgnąłem po to niepozorne.

Znów mnie zatrzymała.

– Albo nie, biorę to drugie. Sama już nie wiem – w jej oczach pojawiły się łzy.

Największą trudność sprawiało jej dokonywanie nieoczywistych wyborów, gdy nie mogła przewidzieć ich konsekwencji. Mogłem do piękniejszego pudełka włożyć jakiś prezent, żeby zasugerować jego wyglądem zawartość. Mogłem też przez przekorę umieścić coś w brzydszym, żeby zrobić jej psikusa. Stąd jej dylemat.

– Decyduj – powiedziałem stanowczo. – Muszę już iść.

Wybrała piękniejsze.

Do obu nic nie włożyłem.”

Jedna uwaga do wpisu “Fragment rozdz. XI”

Dodaj komentarz